Łączna liczba wyświetleń

wtorek, 9 października 2018

ZŁOTA PIŁKA znów nie dla Lewego – Le Cabaret, czy może jednak...

No właśnie – jak dziś postrzegane jest to niegdyś (a może wciąż) bardzo prestiżowe i ze wszech miar pożądane trofeum? Nagroda dla najlepszego piłkarza roku przyznawana do niedawna głosami dziennikarzy, kapitanów reprezentacji i selekcjonerów. Jednak od 2016 r. głosować mogą już tylko sami dziennikarze. Czy zmiana ta sprawia, że wybór laureatów będzie bardziej sprawiedliwy, a kryteria, którymi będą kierować się żurnaliści, cechował będzie większy obiektywizm? Czy raczej należy pogodzić się z faktem, że w większości przypadków będą to czysto subiektywne odczucia, niekoniecznie poparte indywidualnymi statystykami ocenianych piłkarzy, czy ich realnymi osiągnięciami w danym roku. A może, jak twierdzą niektórzy, to zwykły festiwal popularności i efekt dobrego PR-u? Tak, czy inaczej, zawsze – jestem o tym święcie przekonana – znajdą się tacy, którzy wynikami tego plebiscytu nie będą zachwycenie. Zawsze też kontrowersje wzbudzać będą same nominacje. W tym roku wśród nominowanych do zdobycia tytułu najlepszego piłkarza roku zabrakło kapitana naszej kadry narodowej, czołowego piłkarza Bayernu Monachium i króla strzelców Bundesligi - Roberta Lewandowskiego. 


Decyzja ta wywołała u jednych konsternację, u innych sprzeciw, byli też tacy, którzy w pełni ją popierają i uznają za jak najbardziej słuszną. W sieci fakt ów wywołał burzliwe dyskusje, lawinę komentarzy – zdania były oczywiście podzielone, ale raczej niewielu było takich, którzy pozostali obojętni wobec tego faktu i powstrzymali się od wyrażenia własnej opinii. Sam najbardziej zainteresowany, póki co, nabrał przysłowiowej wody w usta, choć przecież dobrze wiemy, że Lewy potrafi mocno spuentować sytuację, która go zbulwersuje. Jego słynne „Le Cabaret” podsumowujące wyniki plebiscytu w 2016 (kiedy to nie znalazł się wówczas w czołowej 10 i zajął 16 lokatę) przeszło już do historii. Aż strach pomyśleć, co Robertowi chodzi po głowie w sytuacji, gdy teraz nawet nie znalazł się w gronie nominowanych... I jakie słowa cisną mu się na usta. 



Ja sama oczywiście nie jestem zachwycona faktem, że w tym roku zabraknie naszego reprezentanta w grupie najlepszych piłkarzy świata. Z drugiej jednak strony, sytuacja ta nie wywołuje u mnie już takich emocji i wewnętrznego sprzeciwu, jak pewnie wywołałaby kiedyś. Generalnie, nabrałam większego dystansu do mojej ukochanej dyscypliny sportowej, a jeśli chodzi o mojego ulubionego piłkarza, to po prostu uważam, że tego typu plebiscyty nie są (i nigdy nie były) wyznacznikiem jego talentu i realną oceną jego osiągnięć i zasług – zarówno na płaszczyźnie klubowej, jak i reprezentacyjnej. Choć zapewne byłoby mu miło kiedyś znaleźć się na uroczystej gali i unieść tryumfalnie w górę ten „złoty przedmiot pożądania piłkarzy”... ;)


Ale! Wróćmy na ziemię do obecnej piłkarskiej rzeczywistości i do tego, jak Robert Lewandowski zaprezentował się w tym sezonie na tle innych wybitnych piłkarzy. I czy rzeczywiście pretensje, żal i sprzeciw tych, którzy nie mogą zrozumieć tego braku nominacji, są uzasadnione. Moim zdaniem, mimo mojej od dawna zdeklarowanej ogromnej sympatii i jeszcze większego szacunku dla Lewego – nie. Sorry, ale nie. Chociaż oczywiście rozumiem, gdy czyjeś piłkarskie serce, czy serce piłkarskiego patrioty jak kto woli, tak mocno buntuje się przeciw, jak by się zdawało, rażącej niesprawiedliwości. I moje serce bije wówczas waszym rytmem i jest po stronie tych, którzy tak dzielnie bronią stanowiska, że pominięcie Lewego nie jest po prostu fair. Tak więc – sercem jestem z Wami, zawsze jestem z tymi, którzy potrafią docenić profesjonalizm, zaangażowanie i pracę człowieka, który w historii futbolu już mocno się zapisał i który zapewne jeszcze nie powiedział jeszcze ostatniego słowa. Jestem o tym głęboko przekonana! Ale rozum podpowiada mi co innego... 



Dziś Robert ma za sobą rozdział piłkarskiego życia, który do jego najlepszych nie należał, delikatnie mówiąc... Może nawet on sam nazwie go kiedyś „Rozczarowanie”, kto wie? Nawet jeśli tak dobrze się zapowiadał... Nawet jeśli Lewy wciąż na każdym kroku udowadnia, że zarówno w kadrze (król strzelców eliminacji mundialu), jak w klubie (król strzelców Bundesligi), jest arcyważnym ogniwem, zawodnikiem z najwyższej futbolowej półki, to jednak w tym roku wielu było takich, którzy przyćmili jego osiągnięcia, talent i umiejętności. Takie są fakty. Czy byli to wszyscy spośród 30 nominowanych? Czy każdy z nich zasługiwał na to bardziej niż Lewandowski? Pewnie nie. Nie wiem. Może. Nie ważne. Nie ważne, bo jeśli Złota Piłka może mieć jakieś istotne znaczenie dla zawodnika tej klasy, to chyba tylko wówczas, gdy się ją wygrywa po prostu. Taka nominacja może być prestiżowa dla jakiegoś debiutanta, czy po prostu gracza mniejszego formatu. Jej brak nie ma w tym roku większego znaczenia – nie oszukujmy się, Lewandowski nawet, gdyby się znalazł w tej 30-osobowej grupie, zapewne na Top10 szans by nie miał najmniejszych. Pewnie też – wobec takiej a nie innej postawy naszej kadry na mundialu oraz mało imponującego sezonu z Bayernem – na pierwszą 20 rokowania też by były małe... Może więc lepiej, że tym razem nikt nie będzie go oceniał. Może więc lepiej, żeby na tę ocenę poczekał jeszcze sezon, lub dwa – bo jestem pewna, że jego czas jeszcze nadejdzie. Ja w każdym razie czekam na tryumfalny powrót Lewego – nie tyle do elity w plebiscytach, co do szczytowej formy w najważniejszych dla piłkarza turniejach.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz