Plebiscyt
Przeglądu Sportowego stał się pretekstem do kolejnej wojenki
polsko-polskiej. Jego wyniki wzbudzają tak niezdrowe i tak żenująco
nieadekwatne do tej skądinąd pozytywnej sytuacji, niezdrowe emocje,
że to aż momentami przerażające...
Napawa
mnie to coraz większym smutkiem i wzbudza niesmak.
Jesteśmy
naprawdę wybitnie uzdolnionym narodem, nie ma co do tego
wątpliwości! Zwłaszcza gdy przychodzi wykazać się nam na polu
absurdalnych kłótni i sporów o coś, co powinno być powodem do
wspólnej radości i dumy, a zamiast tego – dzieli...
No właśnie,
podziały i przesadnie ostre zróżnicowanie stanowisk w kwestii
dotyczącej zwyczajnego plebiscytu. Znowu jesteśmy skłóceni i w
narodowym zacietrzewieniu staramy się zająć jak najbardziej
dogodne pozycje po którejś ze stron barykady, przyłączając się
do jednego z dwóch wrogich sobie obozów...
Tak, jakby mało nam
było jeszcze podziałów politycznych...
Obóz
zwolenników talentu i dokonań Kamila Stocha, w kontrze do tego, co
udało się na przestrzeni minionego roku osiągnąć Robertowi
Lewandowskiemu. Grupa zachwyconych kreacją Anny Lewandowskiej w
opozycji do tych, których zauroczyła stylizacja Ewy Bilan-Stoch.
Tak,
jakby sportowe sukcesy jednych, wykluczały czy dyskredytowały to,
co prezentują inni. Tak jakby to, jak wypadnie na gali żona jednego
sportowca, automatycznie przekreślało występ drugiej. A przecież
w niemal 40-milionowym narodzie jest miejsce zarówno dla fanów
Kamila, jak i Roberta. Na zorganizowanej z takim rozmachem imprezie,
może brylować każda z żon naszych Mistrzów. Jasne, że możemy
oceniać te ich osiągnięcia, zasługi, wystąpienia i wypowiedzi.
Ale sposób, jaki to robimy, niestety często sięga poziomem
słownego rynsztoka...
I
to jest po prostu przykre, zwyczajnie smutne i beznadziejnie
niepoważne.
Ktoś
może próbować zarzucić mi stronniczość, bo nigdy nie ukrywałam
swojej sympatii dla Lewego i podziwu dla tego, co udało mu się
osiągnąć. Nie do przecenienia jest dla mnie jego rola zarówno w
narodowej reprezentacji, jak i kadrze Bayernu Monachium.
Wszystko
to nie oznacza jednak, że na postać naszego czołowego piłkarza,
patrzę zawsze bezkrytycznie i zgadzam się każdym jego zachowaniem
i wypowiedzią. To samo tyczy się jego żony, Anny. Każdemu
zdarzają się niefortunne sformułowania, czy słowne wpadki. Być
może wczoraj Anna Lewandowska mogła bardziej dyplomatycznie się
zachować, być może powinna bardziej powściągliwie udzielać
wywiadów, skuteczniej ukrywać pewne emocje... Być może. Ale, na
litość boską, czy naprawdę aż tak wielką zbrodnię popełniła
wczorajszego wieczoru, żeby narazić się na taką falę
szyderczych, czasem nienawistnych wręcz komentarzy?
Żeby
było jasne, przy całym moim szacunku i podziwie dla Roberta, to
akurat do fanek jego żony nie należę. Mimo to, uważam, że
wczoraj nie zrobiła niczego niestosownego. Jest tylko człowiekiem,
a świadomość występu na gali oglądanej przez miliony osób musi
wywoływać dodatkowy stres. Że nie potrafiła ukryć
rozczarowania? Że nie ma zdolności aktorskich pozwalających jej
zatuszować prawdziwe emocje? Że kibicuje swojemu własnemu mężowi
i w jej odczuciu to właśnie on zasługiwał na najwyższą notę?
Że później w wywiadzie szczerze przyznała, że po cichu i „w
głębi serca” liczyli oboje z Robertem na coś więcej?
Oto
jej wczorajsze „grzechy”, dla niektórych – niewybaczalne!
Pewnie
lepiej by wypadła, gdyby jak rasowa hipokrytka udawała fałszywą
skromność i powiedziała np., że nie śmiała nawet marzyć o
pierwszej dziesiątce, nie mówiąc o miejscu na podium...
A
Ewa Bilan-Stoch? Czy gdyby wyniki plebiscytu okazały się odwrotne,
cokolwiek by w swoim występie zmieniła? Nie sądzę. Bo dla niej
Kamil zapewne jest mistrzem i jej osobistym bohaterem bez względu na
wyniki jakichkolwiek głosowań czy zawodów. Każdy, kto
kiedykolwiek uprawiał sport i ma świadomość, czym jest trening,
wyrzeczenia i systematyczna praca, wie o czym mówię. Każdy, kto z
bliska przygląda się życiu sportowego mistrza, musi to docenić.
Zwłaszcza żony sportowców. A że Pani Ewa przy okazji w swojej
góralskiej stylizacji wyglądała po prostu obłędnie – to w
sumie nie dziwi, że zebrała aż tak dobre recenzje. Jak dorzucimy
do tego jeszcze fakt, że data plebiscytu zbiegła się ze wspaniałym
triumfem naszego fenomenalnego skoczka, to oczywiste jest, że jej
wystąpienie musiało wypaść co najmniej dobrze.
I
w tym momencie nie mogę powstrzymać się od zadania retorycznego
pytania: czy gdyby plebiscyt odbył się w dniu awansu na mundial,
jego wynik byłby taki sam...?
Sam
wynik jednak w tym momencie jest dla mnie kwestią drugorzędną. Nie
o to chodzi, kto wygrał, na kogo głosowało więcej osób. Cieszę
się z sukcesu Kamila Stocha i nie mam nic przeciwko temu, że na
fali tego sukcesu, został on wybrany najlepszym polskim sportowcem.
Licytowanie się która dyscyplina sportu jest ważniejsza, a które
sportowe osiągnięcie większe, nie ma większego sensu. Tego po
prostu nie da się zmierzyć. Liczy się to, ile osób na kogo
zagłosuje. Na Kamila Stocha zagłosowała większa liczba, więc
należy ten wybór uszanować. Nawet jeśli nasze osobiste
preferencje są inne.
Szkoda,
że nie każdy z nas potrafi cieszyć się czystą radością z
faktu, że w ostatnich latach przybywa nam wybitnych sportowców i
coraz częściej osiągają oni sukcesy na arenie międzynarodowej.
Dlatego właśnie tego typu plebiscyty siłą rzeczy muszą wzbudzać
kontrowersje. Przykre jednak, że emocje, które temu towarzyszą, są
aż tak negatywne...
Coś
mi mówi, że jako naród, bylibyśmy bardziej zgodni i bardziej
szczęśliwi, gdybyśmy... aż tylu powodów do radości i dumy nie
mieli. Paradoksalnie. Gdybyśmy zamiast dwóch fantastycznych,
wybitnie utalentowanych i ambitnych sportowych gladiatorów, którzy
są najwspanialszą wizytówką naszego kraju, nie mieli nikogo o tak
ogromnych potencjale. Albo tylko jednego z nich. Bo, jak pokazuje ta
sytuacja, nadmiar szczęścia i sportowych sukcesów, ewidentnie nam
nie służy. Nadmiar wielkich nazwisk, pięknych chwil sportowych
triumfów i sukcesów, wyzwala w nas bardzo niedobre emocje i daje
pretekst do tworzenia kolejnych podziałów – takich dyskusyjnych
okopów nawet na tym sportowym, dotychczas na ogół neutralnym
gruncie...
Szkoda...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz