Łączna liczba wyświetleń

środa, 21 września 2016

Legia Warszawa – bałagan i seria znaków zapytania…


PO HASIM - ZGLISZCZA I FERMENT
Od samego początku przy Łazienkowskiej 3, Besnik Hasi nie miał dobrej prasy, zbyt wielu zwolenników i jakoś szczególnie nie dawał się lubić. Ale dopiero teraz, po tym jak pociągnął Legię na dolne rejony tabeli, po żenującym występie jego podopiecznych w pierwszym starciu fazy grupowej LM, po tym jak skompromitował się niemal w każdym wywiadzie i konferencji - na głowę byłego już szkoleniowca Legii, wylewane są kolejne wiadra pomyj, a krytyka i nieprzychylne opinie o nim, płyną wciąż szerokim i rwącym strumieniem.
Albański najemnik, dla którego liczyły się tylko pieniądze (choć ten akurat zarzut z klasą odparł sam zainteresowany, rezygnując z połowy gwarantowanej sumy, którą miał otrzymać w przypadku zerwania kontraktu). Toksyczna osobowość, konfliktowy charakter – takie opinie najczęściej można usłyszeć o byłym już szkoleniowcu Legionistów. Poza tym, w żaden sposób nie związany ani z Legią, ani z Polską. Taki typowy, biznesowy „deal” – kalkulacja i zimne wyrachowanie, żadnych sentymentów. W sumie – całkiem uczciwy układ. Gdybyż jeszcze przyniosło to pożądane efekty, gdybyż ten układ się sprawdził! Niestety, dość, że Hasi w roli trenera Wojskowych wypadł beznadziejnie, a statystyki są dla niego wręcz miażdżące, to dodatkowo jeszcze pozostawił po sobie zgliszcza na boisku i ferment w szatni. Nie tylko nie stworzył nowej, lepszej drużyny (wkomponowując nowo pozyskanych zawodników), ale także udało mu się zniszczyć aż do fundamentów to, co pozostawił po sobie Stanisław Czerczesow.
Szatnia Legii jest zlepkiem piłkarzy, którzy nie są ze sobą w żaden sposób zgrani, to nie są ludzie, którzy stanowią monolit, prawdziwą drużynę. Nie ma mowy o jakiejś znaczącej integracji, na boisku nie czuć przysłowiowej chemii między piłkarzami. Zamiast zrozumienia – dezorientacja, zamiast planu i pomysłu – chaos, zamiast radości gry – frustracja i bezradność… Legijny krajobraz po Hasim, wygląda wręcz beznadziejnie. Totalna destrukcja, bałagan, zgliszcza i ferment. Niełatwo będzie coś takiego posprzątać. Na horyzoncie widać już jednak dwóch chętnych…
 
LEGIA ZAPISANA W KODZIE DNA, MIŁOŚĆ DO NIEJ – WYRYTA W SERCU
Na tle znienawidzonego przez kibiców i wyszydzanego na każdym kroku Albańczyka,  jego potencjalni następcy jawią nam się niczym para świetlistych aniołów, śpieszących Legii na ratunek. Czarny charakter, kontra bohaterowie bez skazy, w dodatku mający miłość i przywiązanie do klubu zapisane w DNA i w sercu. Aleksandar Vuković i Jacek Magiera, to ludzie związani z Legią, współpracujący z nią na przestrzeni wielu lat, wiążący ze stołecznym klubem swoją przyszłość. Znani przez zarząd, lubiani przez kibiców, szanowani przez piłkarzy. Zresztą sami jeszcze niedawno w tej roli występowali – broniąc barw Legii na boisku.
Mają więc świadomość  tego, jakie w Warszawie są warunki, oczekiwania, generalnie mają świetny przegląd sytuacji i rozeznanie, jakiego nie miał ich poprzednik. W większości przypadków odpada także bariera językowa, czy nieznajomość z zawodnikami. Wydaje się, że pomimo bardzo napiętej sytuacji i stresujących okoliczności, nowi trenerzy powinni dość szybko i płynnie wpasować się w nową rolę i tym samym doprowadzić do poprawy sytuacji. Bo że takowa poprawa nastąpi, wątpliwości dziś chyba nie ma nikt. Wszak gorzej już chyba być nie może…
Pytanie tylko, czy plan naprawczy okaże się wystarczająco skuteczny i czy uda się go w stu procentach zrealizować – a przynajmniej na tyle, aby usatysfakcjonować tych wszystkich, którzy pokładają w nim ogromne nadzieje? Może to być trudne. Dlaczego? Ponieważ w Warszawie oczekiwania są zbyt wielkie, a cierpliwość zbyt mała… Mam wrażenie, że zdruzgotani kibice oczekują cudu, jakiegoś magicznego dotknięcia czarodziejską różdżką, a zdesperowani właściciele Legii – czegoś w rodzaju antidotum na zatrutą przez Hasiego atmosferę w drużynie i wokół niej… (...)
 
Cały artykuł możecie przeczytać na MFM - KLIKNIJ

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz