No
właśnie – jak dziś postrzegane jest to niegdyś (a może wciąż)
bardzo prestiżowe i ze wszech miar pożądane trofeum? Nagroda dla
najlepszego piłkarza roku przyznawana do niedawna głosami
dziennikarzy, kapitanów reprezentacji i selekcjonerów. Jednak od
2016 r. głosować mogą już tylko sami dziennikarze. Czy zmiana ta
sprawia, że wybór laureatów będzie bardziej sprawiedliwy, a
kryteria, którymi będą kierować się żurnaliści, cechował
będzie większy obiektywizm? Czy raczej należy pogodzić się z
faktem, że w większości przypadków będą to czysto subiektywne
odczucia, niekoniecznie poparte indywidualnymi statystykami
ocenianych piłkarzy, czy ich realnymi osiągnięciami w danym roku.
A może, jak twierdzą niektórzy, to zwykły festiwal popularności
i efekt dobrego PR-u? Tak, czy inaczej, zawsze – jestem o tym
święcie przekonana – znajdą się tacy, którzy wynikami tego
plebiscytu nie będą zachwycenie. Zawsze też kontrowersje wzbudzać
będą same nominacje. W tym roku wśród nominowanych do zdobycia
tytułu najlepszego piłkarza roku zabrakło kapitana naszej kadry
narodowej, czołowego piłkarza Bayernu Monachium i króla strzelców
Bundesligi - Roberta Lewandowskiego.
Decyzja ta wywołała u jednych
konsternację, u innych sprzeciw, byli też tacy, którzy w pełni ją
popierają i uznają za jak najbardziej słuszną. W sieci fakt ów
wywołał burzliwe dyskusje, lawinę komentarzy – zdania były
oczywiście podzielone, ale raczej niewielu było takich, którzy
pozostali obojętni wobec tego faktu i powstrzymali się od wyrażenia
własnej opinii. Sam najbardziej zainteresowany, póki co, nabrał
przysłowiowej wody w usta, choć przecież dobrze wiemy, że Lewy
potrafi mocno spuentować sytuację, która go zbulwersuje. Jego
słynne „Le Cabaret” podsumowujące wyniki plebiscytu w 2016
(kiedy to nie znalazł się wówczas w czołowej 10 i zajął 16
lokatę) przeszło już do historii. Aż strach pomyśleć, co
Robertowi chodzi po głowie w sytuacji, gdy teraz nawet nie znalazł
się w gronie nominowanych... I jakie słowa cisną mu się na usta.
Ja sama oczywiście nie jestem zachwycona faktem, że w tym roku
zabraknie naszego reprezentanta w grupie najlepszych piłkarzy
świata. Z drugiej jednak strony, sytuacja ta nie wywołuje u mnie
już takich emocji i wewnętrznego sprzeciwu, jak pewnie wywołałaby
kiedyś. Generalnie, nabrałam większego dystansu do mojej ukochanej
dyscypliny sportowej, a jeśli chodzi o mojego ulubionego piłkarza,
to po prostu uważam, że tego typu plebiscyty nie są (i nigdy nie
były) wyznacznikiem jego talentu i realną oceną jego osiągnięć
i zasług – zarówno na płaszczyźnie klubowej, jak i
reprezentacyjnej. Choć zapewne byłoby mu miło kiedyś znaleźć
się na uroczystej gali i unieść tryumfalnie w górę ten „złoty
przedmiot pożądania piłkarzy”... ;)
Ale!
Wróćmy na ziemię do obecnej piłkarskiej rzeczywistości i do
tego, jak Robert Lewandowski zaprezentował się w tym sezonie na tle
innych wybitnych piłkarzy. I czy rzeczywiście pretensje, żal i
sprzeciw tych, którzy nie mogą zrozumieć tego braku nominacji, są
uzasadnione. Moim zdaniem, mimo mojej od dawna zdeklarowanej ogromnej
sympatii i jeszcze większego szacunku dla Lewego – nie. Sorry, ale
nie. Chociaż oczywiście rozumiem, gdy czyjeś piłkarskie serce,
czy serce piłkarskiego patrioty jak kto woli, tak mocno buntuje się
przeciw, jak by się zdawało, rażącej niesprawiedliwości. I moje
serce bije wówczas waszym rytmem i jest po stronie tych, którzy tak
dzielnie bronią stanowiska, że pominięcie Lewego nie jest po
prostu fair. Tak więc – sercem jestem z Wami, zawsze jestem z
tymi, którzy potrafią docenić profesjonalizm, zaangażowanie i
pracę człowieka, który w historii futbolu już mocno się zapisał
i który zapewne jeszcze nie powiedział jeszcze ostatniego słowa.
Jestem o tym głęboko przekonana! Ale rozum podpowiada mi co
innego...
Dziś Robert ma za sobą rozdział piłkarskiego życia,
który do jego najlepszych nie należał, delikatnie mówiąc... Może
nawet on sam nazwie go kiedyś „Rozczarowanie”, kto wie? Nawet
jeśli tak dobrze się zapowiadał... Nawet jeśli Lewy wciąż na
każdym kroku udowadnia, że zarówno w kadrze (król strzelców
eliminacji mundialu), jak w klubie (król strzelców Bundesligi),
jest arcyważnym ogniwem, zawodnikiem z najwyższej futbolowej półki,
to jednak w tym roku wielu było takich, którzy przyćmili jego
osiągnięcia, talent i umiejętności. Takie są fakty. Czy byli to
wszyscy spośród 30 nominowanych? Czy każdy z nich zasługiwał na
to bardziej niż Lewandowski? Pewnie nie. Nie wiem. Może. Nie ważne.
Nie ważne, bo jeśli Złota Piłka może mieć jakieś istotne
znaczenie dla zawodnika tej klasy, to chyba tylko wówczas, gdy się
ją wygrywa po prostu. Taka nominacja może być prestiżowa dla
jakiegoś debiutanta, czy po prostu gracza mniejszego formatu. Jej
brak nie ma w tym roku większego znaczenia – nie oszukujmy się,
Lewandowski nawet, gdyby się znalazł w tej 30-osobowej grupie,
zapewne na Top10 szans by nie miał najmniejszych. Pewnie też –
wobec takiej a nie innej postawy naszej kadry na mundialu oraz mało
imponującego sezonu z Bayernem – na pierwszą 20 rokowania też by
były małe... Może więc lepiej, że tym razem nikt nie będzie go
oceniał. Może więc lepiej, żeby na tę ocenę poczekał jeszcze
sezon, lub dwa – bo jestem pewna, że jego czas jeszcze nadejdzie.
Ja w każdym razie czekam na tryumfalny powrót Lewego – nie tyle
do elity w plebiscytach, co do szczytowej formy w najważniejszych
dla piłkarza turniejach.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz