Łączna liczba wyświetleń

czwartek, 19 listopada 2015

SMUTNE REFLEKSJE. CHOĆ PRZECIEŻ MAMY POWODY BY SIĘ UŚMIECHAĆ...

Mija tydzień od zamachu terrorystycznego we Francji...
Dziwny to był tydzień.
Dla kibiców futbolu miał to być czas ekscytujących zmagań drużyn, które w barażach miały ostatnią szansę, by wywalczyć sobie awans na Euro 2016, a także szlagierowych meczów towarzyskich. Jak choćby spotkanie naszej reprezentacji z rewelacją tych eliminacji - Islandią. 
Kolejny mecz, z Czechami, również zapowiadał się ciekawie. I taki był...
W sumie dwa pewne, przekonujące zwycięstwa, z wymagającymi rywalami, dobra postawa kadrowiczów - nic tylko się cieszyć!
Oczywiście podoba mi się to, co widzę na meczach reprezentacji. Czekałam na takie mecze całe życie. Niech jeszcze tą formę i passę uda się utrzymać w przyszłym roku (przynajmniej do czerwca...), to niczego więcej do futbolowego szczęścia nie będzie mi potrzeba.
No dobrze - coś tam jeszcze by się znalazło...
Złota Piłka dla Roberta Lewandowskiego może. Albo awans polskiego klubu do fazy grupowej LM. A najlepiej - jedno i drugie!

Póki co, jednak nadal mamy rok 2015 i niestety jego końcówka nie wygląda tak beztrosko, jak mogłaby wyglądać, jak byśmy sobie tego życzyli....
Bo ktoś chce nam zabrać radość, spokój, poczucie bezpieczeństwa. Zepsuć piłkarskie święto. Dając w zamian strach. W kontekście przyszłorocznych mistrzostw Europy, ostatnie tragiczne wydarzenia w stolicy Francji, nie napawają optymizmem...

Miałam pisać o czymś zupełnie innym. Próbowałam zdystansować się do tematu, którym żyje cały świat, w tym również świat sportu. Chyba jednak nie do końca mi się to udało, skoro ten wpis jednak powstał...
Przeczytałam dziesiątki komentarzy i artykułów. Przygnębiające - takiego określenia użyłabym, gdybym miała je streścić jednym słowem.
Niby sport i polityka nie mają ze sobą zbyt wiele wspólnego ...
A jednak! Ostanie wydarzenia z Paryża aż nazbyt wyraźnie pokazują, że polityka, religia i odmienny światopogląd, może bezpośrednio oddziaływać na świat sportu. Świat, który jeszcze do niedawna wydawał się być niczym bezpieczna wyspa, pośród oceanu różnic i podziałów. Świat niemal idealny...
Sport rządzi się swoimi prawami i równą miarą mierzy wszystkich, bez względu na status społeczny, pochodzenie, wyznawana religię czy kolor skóry. Mistrzem może być każdy, pod warunkiem, że w sportowej walce pokona innych - wyżej skoczy, szybciej pobiegnie, lepiej rozegra mecz...
Początki sportowej rywalizacja sięgają czasów antycznych, a na czas jej trwania, zaprzestawano wojen. Zaczynało się wielkie święto, na które wszyscy czekali, by wspólnie oglądać sportowe zmagania i dobrze się bawić. W pokojowej i radosnej atmosferze - nie w strachu.
Tak było przez wieki.
Czy taka formuła wszelkiego rodzaju igrzysk, mistrzostw, zawodów, po piątkowym zamachu we Francji, jest już nie aktualna?
Czy od tego momentu ta sielankowa atmosfera zniknie bezpowrotnie, ustępując miejsca obawom, lękowi, niepewności...?
Czy data 13 listopada 2015 stanie się tym momentem w historii, od którego zmieni się sposób postrzegania wszelkiego rodzaju imprez masowych?
Jasne, że takie imprezy zawsze były obarczone pewnym pierwiastkiem ryzyka, związanego chociażby z możliwością wybuchu paniki, nie mówiąc już o realnym zagrożeniu związanym z zamachem ze strony jakiegoś szaleńca, czy terrorysty.
Jednak do tej pory przeciętny kibic wybierający się na mecz, raczej zastanawiał się nad jego wynikiem, nie zaś nad tym, czy z tego meczu uda mu się wrócić bezpiecznie do domu...
Wydaje się, że pod tym względem wszystko się zmieniło i nic już nie będzie takie samo. Skończyła się pewna epoka...
Brzmi to mało optymistycznie, ale trudno oczekiwać, że nagle ktoś znajdzie rozwiązanie, które gwarantowałoby stuprocentowe bezpieczeństwo zarówno kibiców, jak i zawodników.
Obym się myliła...

Nie chciałabym kończyć tak pesymistycznie, to nie w moim stylu. Zwłaszcza, że my Polacy, naprawdę mamy powody do tego, by z nadzieję i optymizmem patrzeć w przyszłość. Wreszcie mamy drużynę, która zaczyna grać naprawdę dobrze, powtarzalnie i pewnie.
Po kolejnych zwycięstwach nikt już nie mówi o przypadku, czy farcie. Dobra postawa naszych zaczyna być regułą. I nawet jeśli nie każdy mecz kończył się wygraną, to raczej nie było powodów do wstydu. Ofensywna gra naprawdę może się podobać, a nazywanie jej "radosnym futbolem", wydaje się całkowicie uzasadnione. Bo przecież patrząc na to, jaką metamorfozę pod wodzą trenera Nawałki,  przeszła nasza reprezentacja, mamy coraz więcej powodów by się uśmiechać. Podobnie rzecz się ma, jeśli chodzi o mentalną przemianę samych kadrowiczów - ich wypowiedzi są jakby bardziej dojrzałe, przemyślane, a postawa na boisku coraz bardziej pewna. To są dziś zupełnie inni piłkarze, niż na początku tych eliminacji.
A to, co najbardziej powinno cieszyć, to fakt, że grają zespołowo, stali się prawdziwą drużyną, monolitem - nie zaś zlepkiem gwiazdorskich indywidualności. I niech tak już zostanie!



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz