Łączna liczba wyświetleń

czwartek, 22 października 2015

CO WE FLORENCJI ZYSKAŁ LECH POZNAŃ?

Wbrew pozorom, nie tylko sensacyjne zwycięstwo, które da się wycenić dokładnie na trzy punkty. Punkty, które zsumowane z dotychczasowym dorobkiem, po trzeciej kolejce fazy grupowej LE, dają drużynie z Poznania drugie miejsce w grupie...
Dość wysokie - biorąc pod uwagę cały arsenał niesprzyjających okoliczności, które nękają Lecha w ostatnich czasach.
Wydaje się jednak, że limit pecha wreszcie się wyczerpał i po perypetiach związanych z przelotem do Florencji, wreszcie zaczął się ten lepszy czas.
Oby tak właśnie było!

Co w takim razie jeszcze zyskał Lech?
Trochę tego jest:
- zapis w statystykach (jako pierwsza polska drużyna, która pokonała w pucharach włoski klub na ich ziemi);
- podziw i szacunek kibiców;
- cenne punkty w rankingu UEFA;
- jakieś dodatkowe pieniądze za wygrane spotkanie;
- szansę na wyjście z grupy LE;

Zatem dzisiejszy dorobek jest znaczny i w zasadzie nie do przecenienia, tym bardziej, że chyba nikt nie spodziewał się takiego obrotu spraw...
Polski klub wraca więc z ziemi włoskiej do Polski z całkiem niezłymi łupami - i to bezsprzecznie powinno cieszyć zarówno samych piłkarzy, jak i kibiców! Jedni i drudzy mają powody do dumy.

Jednak prócz punktów, pieniędzy, radości i dumy, jest coś jeszcze - moim zdaniem najcenniejsza "zdobycz". Zdobycz, której co prawda nie da się wymierzyć matematycznie czy statystycznie, ale z pewnością może mieć ona znaczący wpływ na postawę i wyniki drużyny Lecha Poznań w najbliższym czasie.
Mianowicie chodzi mi o psychiczne podbudowanie, przywrócenie wiary w siebie i własne możliwości. Pisałam o tym już wielokrotnie. Jestem przekonana, że w sporcie mocna psychika to podstawa, a odpowiednie nastawienie i pewność siebie może zdziałać cuda. Jasne, że technika, kondycja i taktyka są kluczowe przy odnoszeniu sukcesów. Ale na nic się zdadzą, jeśli zawodnicy znajdują się w emocjonalnym dołku, brak im wiary i odpowiedniej motywacji, są mentalnie słabi po prostu...
A tak właśnie było z piłkarzami Lecha przez ostatnie tygodnie. Mówiąc kolokwialnie - byli zdołowani. Stłamszeni. Wypaleni. Smutni. Słabi. Bezradni.
A teraz?
Są uskrzydleni. Pewnie nawet w euforii. Naładowani pozytywną energią, której im tak bardzo ostatnimi czasy brakowało...
I dobrze!
Bo naprawdę przykro było patrzeć na mistrza Polski, który nie może podnieść się z kolan...
Teraz może wrócić do kraju z podniesionym czołem, z tarczą, jak to się mówi.
Oby tylko zawodnicy Lecha potrafili na dłużej utrzymać dobrą passę i po powrocie do Polski nie zapomnieli, jak się strzela bramki.
Czego im życzę!


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz